- Michał Kluczny
- 0 linki
- 1362 wyświetleń
Jeśli już tu zajrzałeś to proszę pamiętaj - ptasznik to nie zabawka!
Przy kontakcie z nim lub obsłudze terrarium ZAWSZE używaj pęsety. Kontakt bezpośredni może zakończyć się tak jak w opisanym niżej przypadku lub jeszcze gorzej.
Ukąszenie przez ptasznika - jak do tego doszło
Geneza całej sytuacji jest banalna - swego czasu odkupiłem sporą grupę podrostków rożnych gatunków i po pewnym okresie przyszedł czas na sprawdzenie ich płci. Motywacją do tego było to, że za chwilę miała odbyć się terrarystyczna giełda we Wrocławiu - jak później się okazało - bardzo pechowa. Przygotowywanie oferty zacząłem od przesortowania, wysexowania i spisania podrośniętych osobników. Z początku wszystko szło gładko - Grammostola, jakaś Bracha, Holothele, jedna Poe, później kolejna i kolejna aż przyszedł czas na jedną z ostatnich sztuk - Poecilotheria rufilata, około 5cm samego ciała. Płeć wszystkich pająków zawsze sprawdzam poprzez złapanie ich za karapaks w palce. Niestety tym razem natłok pracy połączony z brakiem czasu oraz związany z tym pośpiech doprowadziły do ukąszenia. Podczas próby sprawdzenia płci osobnik zaczął dynamicznie poruszać wszystkimi odnóżami, nieodpowiedni, niepewny chwyt pozwoliły mu się odwrócić i zatopić pazury jadowe w kciuku mojej prawej dłoni. Stało się to parę minut przed godziną trzynastą dnia 25/04/2015r. Sam moment ukąszenia był stosunkowo długi - trwał kilka sekund. Dopiero silne dmuchnięcie w stronę pająka pozwoliło mi na uwolnienie się z bolesnego ukłucia.
Miejsce ukąszenia przez Poecilotheria rufilata
Ukąszenie ptasznika - jak się zachować
Po tym incydencie niezwłocznie zamknąłem pająka w jego pojemniku po czym poinformowałem wszystkich domowników, że zostałem ukąszony. Moja rodzina jest dość dobrze doinformowana więc wymówienie nazwy Poecilotheria w ich obecności wystarczyło. Pierwsze i najważniejsze działanie po ukąszeniu jest zawsze jedno - zachować spokój! Tak właśnie uczyniłem, bez większych emocji zasiadłem przed moją mini apteczką, którą przygotowałem sobie po wcześniejszych ukąszeniach, których przeżyłem w mojej karierze dwa (Avicularia laeta oraz Stromatopelma calceatum). W ciągu pierwszych dziesięciu minut po incydencie zażyłem dwie rozpuszczalne tabletki wapna o mocnym stężeniu oraz lek przeciwalergiczny o nazwie Zyrtec. W ciągu kolejnych piętnastu minut zażyłem dwie kolejne dawki wapna. Z informacji, które posiadam wapno łagodzi objawy alergiczne. Prawdopodobnie powinno być zażywane regularnie, a nie jednorazowo w dużej dawce ale tonący brzytwy się chwyta. Nie zdezynfekowałem miejsca ukąszenia wodą utlenioną, której niestety brakło w mojej apteczce. Pamiętaj - nie jestem lekarzem! Tą opcję leków wybrałem sam i na własną odpowiedzialność. Jestem alergikiem - mam alergię na sierść psa i kota, różne pyłki traw i drzew itd. niestety nie wiem czy mam alergię np. na jad osy czy ptasznika choć wszystko wskazuje na to, że nie jej nie mam. W tym momencie było to wszystko co mogłem zrobić i co robiłem w przypadku poprzednich ukąszeń. Objawy po ukąszeniu P.rufilata były całkowicie inne niż w przypadku S.calceatum, których siła jadu jest do siebie porównywana. W ciągu pierwszej godziny opuchlizna kciuka stopniowo rosła. Finalnie zakończyło się na spuchnięciu wszystkich palców oraz całej dłoni, która stała się również sina.
Porównanie spuchniętego palca i dłoni do normalnego stanu
Nie wystąpił opisywany przez wiele ludzi palący ból, który natomiast występował w ogromnym natężeniu po ukąszeniu S.calceatum. Do końca dnia opuchlizna delikatnie odpuściła, ręka była nadal bardzo czerwona i obolała. Przed pójściem spać zażyłem jeszcze jedną tabletkę wapna. W środku nocy obudził mnie okropny skurcz łydek - bardzo bolesny i bardzo długo trwający. Przy takiej sile skurczu rozmasowywanie czy rozciąganie nic nie daje - trzeba po prostu to przecierpieć. Kiedy ból ustąpił udało mi się zasnąć i bez większych atrakcji dociągnąć do rana. Pobudka o szóstej rano i jedziemy na giełdę z nadzieją, że nocny skurcz i obolała ręka to jedyne pozostałości po ukąszeniu. W trakcie prowadzenia samochodu skurcz złapał mnie ponownie - tym razem w pachwinie. Nie chcielibyście (a może chcieli :D) widzieć mojej miny w tym momencie. Na całe szczęście ból odpuścił bardzo szybko. Na giełdę razem z moją żoną dotarliśmy na czas. W tym momencie rozpoczął się mój horror - nasilenie skurczy po dwóch godzinach prowadzenia samochodu było ogromne. Każda próba rozmowy z potencjalnym klientem kończyła się zwijaniem z bólu. Skurcze następowały jeden po drugim, bez końca, z ogromną siłą w każdym miejscu ciała. Dłonie, ręce, klatka piersiowa, stopy, łydki, okolice żeber, szczęka - te wszystkie miejsca były bardzo obolałe od nieustających skurczy. Podczas trwania giełdy z pomocą przyszedł znajomy, który podał mi magnez o silnym stężeniu. Wydaje mi się, że był on pomocny ale dopiero po kilku godzinach kiedy tabletka się rozpuściła i zaczęła działać. Z ogromnym trudem i w okropnej męczarni ale jakoś przeżyłem okres giełdy. Na całe szczęście w drodze powrotnej magnez już chyba działał bo skurcze ustały - przez dwie godziny podróży złapały mnie cztery może pięć razy. Po powrocie do domu i chwili odpoczynku zauważyłem objaw, którego sam się wystraszyłem bo nigdy wcześniej go nie miałem i u nikogo nie widziałem. Duże zasinienie w kształcie grubej kreski od dłoni aż za łokieć (widoczne na kiepskim zdjęciu).
Niepokojące zaczerwienienie
Ukąszenie ptasznika - wizyta w szpitalu
Po dłuższym zastanowieniu się i nacisku ze strony Martyny postanowiłem, że pojadę do szpitala z wizytą w dwóch celach - uzyskania potencjalnej pomocy i z ciekawości sprawdzenia wiedzy lekarzy na pogotowiu. Po wejściu na pogotowie podeszliśmy do okienka - standardowa procedura czyli pytania co się stało itd. Jakie było zdziwienie w oczach pielęgniarek po poinformowaniu ich, że zostałem ukąszony przez ptasznika - powiedziałem im to tak z grubej rury :) Po pięciu minutach do pokoju lekarskiego zaprosiła nas młoda lekarka. Stan wiedzy zerowy - przy nas szukała informacji w internecie co może zrobić i co może się wydarzyć. Pierwsi poinformowaliśmy ją jakie są objawy po takim ukąszeniu i jakiej pomocy oczekujemy. Po kilku minutach kopania po przeróżnych stronach pani doktor poinformowała mnie, że 3% ukąszeń pająków kończy się śmiercią. Starałem się jej wytłumaczyć, że ptasznik to oczywiście pająk ale oprócz nich jest jeszcze wiele innych, które są odpowiedzialne za zgony o których czyta. Nieugięta doktor powiedziała, że zostaję na obserwacji w szpitalu - jednak nie wyraziłem na to zgody. Przecież w poniedziałek musiałem pakować paczki dla klientów. W tym momencie zostałem poinformowany, że jeśli nie zostanę w szpitalu istnieje ryzyko śmierci! Musiałem podpisać zaświadczenie, że zostałem uświadomiony, że mogę zejść z tego świata i że opuszczam szpital na własne życzenie. Dodatkowo pani doktor zaproponowała mi dwa zastrzyki. Jeden to jakaś bzdura, niestety nie pamiętam czego dotyczył - nie wyraziłem na niego zgody, drugi to steryd przeciw wstrząsowi anafilaktycznemu - na niego wyraziłem zgodę na wszelki wypadek. Dodatkowo poprosiłem ją o podanie mi leków rozkurczowych - uzyskałem informację, że nie posiadają w szpitalu takich środków (padłem w tym momencie). Lekarka wypisała mi na nie receptę - lek nosił nazwę Mydocalm miałem go brać dwa razy dziennie, rano i wieczorem. W tym momencie od razu napiszę, że ten lek wydaje się być bardzo dobry bo skurcze ustały - pojawiały się już tylko sporadycznie w nocy. Wróciliśmy do domu, pośmialiśmy się chwilę z sytuacji w szpitalu i poszliśmy spać. Noc udało się przeżyć bez większych ekscesów - jeden czy dwa skurcze. Kolejny dzień to już tylko silny ból mięśni dłoni - aż do godziny około osiemnastej kiedy to wystraszyłem się najbardziej. Czułem się tak jakby na klatce piersiowej położono mi bardzo ciężki klocek betonu. Cała klatka piersiowa była mocno zaczerwieniona i gorąca. Złapanie tchu pełną piersią było dość problematyczne. Każdy ruch kończył się dusznością i brakiem powietrza. Jedyne co pomagało to leżenie pod kątem czterdziestu pięciu stopni bez ruchu. Po dwóch godzinach siedzenia w takiej pozycji usnąłem. W nocy kiedy się obracałem podczas snu od razu budziła mnie duszność. Musiałem od nowa kłaść się w opracowanej bezpiecznej pozycji. Rano na szczęście problemu już nie było.
W tym momencie w sumie raport można zakończyć - przez kolejny tydzień objawy to nadal silny ból mięśni dłoni, lekka opuchlizna, rzadkie skurcze, i drętwienie palców prawej i lewej ręki.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że cały incydent jest wynikiem mojej nieuwagi i pośpiechu. Nikomu nie życzę podobnych przeżyć - nie jest to nic ciekawego. Myślę, że każda osoba, która widziała mnie podczas trwania giełdy może potwierdzić jak zwijałem się z bólu.